„Czarny Poniedziałek” Agnieszki Gracy, to przesiąknięta nastrojowym krakowskim spleenem opowieść o niespełnionych pragnieniach. Kryminał, w którym rzeczywistość jest niepokojąco podobna do tej za oknem.
Październik 2016, Kraków. Wczesnym rankiem po Czarnym Proteście znalezione zostają zwłoki młodej kobiety. Nikt nie widział jej śmierci, nikt nie słyszał krzyku.
Ewa Zielińska popełniła samobójstwo, skacząc z ósmego piętra. Taką wersję przyjmuje prokurator prowadzący śledztwo, nie wierzy w nią jednak siostra zmarłej. Wydaje się, że Ewa coś ukrywała – pod maską ułożonej i profesjonalnej tłumaczki wiodła drugie, niebezpieczne życie.
Aby dotrzeć do prawdy, Iga Bagińska, ekspolicjantka, która właśnie została prywatną detektywką, będzie musiała zagłębić się w świat kobiecej dominacji, zdrad, zazdrości i wybujałych ambicji. A wszystko to w cieniu kryzysu, jaki właśnie przechodzi jej własne małżeństwo.
Znakomity debiut o zagubieniu w związkach, o grzechach mężów i żon. Kryminał intensywny i wyrazisty!
Robert Małecki
Agnieszka Graca wchodzi do literackiego świata kryminałów pewnym krokiem! Jesienny Kraków zasnuty smogiem, para nietuzinkowych detektywów i samobójstwo melancholijnej kobiety. Jednak czy na pewno sama odebrała sobie życie? Czytając „Czarny Poniedziałek”, wprost nie mogłem się nadziwić, że to debiut. Z serca polecam!
Robert Ostaszewski
Fragment książki „Czarny Poniedziałek”
Jedyną, ale niepokojącą wadą nowej pracy było to, że zlecenia, którymi się teraz zajmowała, należały do tych banalnych. Ustalanie miejsca zamieszkania, weryfikacja pracowników. Najczęściej zaś chodziło o śledzenie niewiernej żony. Lub, dla odmiany, niewiernego męża. Pod koniec pierwszego miesiąca pracy Igę ogarnął lęk, że tak już będzie zawsze, że nie trafi jej się już nigdy żadne ciekawe śledztwo.
I wtedy w agencji pojawiła się Iwona Wandzioch.
Iga przypomniała sobie piątkowy wieczór. Igor poszedł do domu. Knajpy na placu Nowym za oknem powoli się zapełniały, ludzie rozpoczynali weekend. Łukasz wysłał jej esemesa, że czeka z winem i dobrym filmem, to było jeszcze przed kłótnią. Chciała właśnie zamykać agencję, kiedy za przeszklonymi drzwiami zamajaczyła jakaś postać. Iga mogła zaproponować spotkanie w poniedziałek, ale coś w wyglądzie, a może bardziej w spojrzeniu kobiety sprawiło, że wpuściła ją do środka.
Sięgnęła po kubek. Herbata wyszła trochę za słaba, ale nie chciało jej się robić nowej.
Otworzyła notes, w którym zapisywała dotychczas zebrane informacje na temat ofiary.
Dzisiaj miała dać Wandzioch odpowiedź, czy podejmą się zlecenia. Dlatego umówiła się z Igorem na rano na Łąkowej, żeby razem obejrzeli miejsce zdarzenia. Sama chciała zająć się tą sprawą, musiała jednak przekonać swojego partnera, co mogło okazać się nie takie znowu łatwe.
Wyjęła trzy zdjęcia, które dostała od Iwony Wandzioch, i rozłożyła przed sobą na biurku.
Pierwsze było zwykłym zdjęciem do dowodu osobistego. Igę uderzyła niezwykła uroda kobiety.
Drugie zrobiono podczas świąt. W tle migotała choinka. Ewa stała pośrodku pokoju, obok swojej siostry Iwony. Obie uśmiechały się do osoby robiącej zdjęcie. Ewa wydawała się znacznie bardziej wyluzowana niż na poprzedniej fotografii, ale Iga pomyślała, że musiała się strasznie męczyć. Nie pasowała tam, a może po prostu miała ochotę znaleźć się gdzie indziej, z innymi ludźmi.
Idze przypomniały się słowa Wandzioch:
− Mój mąż zrobił to zdjęcie w Wigilię w zeszłym roku. Ewa przyszła sama. Jakoś zaraz potem rozstali się z mężem.
Iga sięgnęła po trzecie zdjęcie. To podobało jej się najbardziej. Ewa Zielińska siedziała na schodach prowadzących na ganek starego domu. Miała na sobie długą czarną sukienkę z dekoltem. Dół kreacji zdobiły falbany. W dłoni trzymała kieliszek czerwonego wina. Ciemne włosy opadały jej na ramiona. Z dużych, pięknych oczu skierowanych na osobę po drugiej stronie aparatu biła namiętność. Iga pomyślała, że ktokolwiek sfotografował Ewę, musiał być z nią blisko związany. Przynajmniej w tamtym momencie. Skoro niedługo potem rozstała się z mężem, to raczej nie on stał za obiektywem.
Więc kto?