5 października 2018

Ryszard Kapuściński powraca.

Porównywany do głośnego "Walca z Baszirem" animowany film "Jeszcze dzień życia", oparty na książce reportera, wchodzi do polskich kin.

Udostępnij post

Przy okazji filmu "Jeszcze dzień życia", opartego na książce Ryszarda Kapuścińskiego pod tym samym tytułem, właśnie ukazuje się nowe wydanie reportażu. Ryszard Kapuściński „Jeszcze dzień życia”, nowe wydanie książki

2 listopada br. do kin wchodzi polsko-hiszpański film „Jeszcze dzień życia” w reżyserii Raúla de la Fuente i Damiana Nenowa, oparty na książce Ryszarda Kapuścińskiego pod tym samym tytułem, łączący techniki animacji i dokumentu.
Z tej okazji 17 października ukaże się nowe, filmowe wydanie książki, wzbogacone o wstęp Mirosława Ikonowicza i fotosy z filmu (zachowano posłowie Salmana Rushdiego z poprzedniego wydania).

„Były tam takie sytuacje, że człowiek właściwie wiedział, że nie będzie już żył. I każdego dnia mówiło się z ulgą: – O, jeszcze jeden dzień z życia mam za sobą, jeszcze jeden mnie czeka. Ale już nie więcej”
Jedna z najważniejszych książek autora „Hebanu” i jedna z najbardziej osobistych. Angola, rok 1975. Ze zrewoltowanej kolonii wycofują się Portugalczycy. Kraj za chwilę ogłosi niepodległość, nie oznacza to jednak pokoju, ale eskalację krwawej wojny domowej, w której zginie milion osób. Gdy rozpoczęła się chaotyczna, bezwzględna walka, która przeraziła całą Europę, korespondent Polskiej Agencji Prasowej Ryszard Kapuściński udaje się tam, skąd wszyscy uciekali. Zaczyna się jego apokaliptyczna wyprawa przez opuszczoną stolicę na pierwszą linię frontu, ku krwawemu jądru konfliktu. Kapuściński opisuje wojnę przez pryzmat indywidualnych doświadczeń swoich bohaterów i własnych obserwacji oraz dylematów reportera, któremu trudno pozostać biernym świadkiem zbrodni. Dlatego jest to książka nie tylko o krwawej afrykańskiej drodze ku niepodległości, ale też o zagubieniu w chaosie, bezsensowności ponoszonych ofiar, niepewności jutra. Ryszard Kapuściński, znany już wówczas dziennikarz, dosłownie wtargnął tą opowieścią do literatury światowej jako pisarz. Potrafił poruszyć swoją afrykańską historią o uniwersalnej ludzkiej wymowie wyobraźnię i serca czytelników na całym świecie.

17 października o 19:00 w Centrum Premier Czerska 8/10 w Warszawie odbędzie się spotkanie pt. „Zawód reporter”, poświęcone m. in. filmowi i książce „Jeszcze dzień życia”. Szczegóły TUTAJ

 

Fragmenty książki

Rozdział: Zamykamy miasto
(…)
Luanda ginęła inaczej niż nasze miasta w latach wojny. Nie było nalotów, pacyfikacji, burzenia dzielnicy za dzielnicą. Nie było cmentarzy na ulicach i placach. Nie pamiętam ani jednego pożaru. Miasto umierało tak, jak ginie oaza, w której wyschły studnie – pustoszało, zapadało w martwotę, odchodziło w zapomnienie. Ale ta agonia nastąpiła później, na razie wszędzie panował gorączkowy ruch. Wszyscy spieszyli się, wszyscy wyjeżdżali! Każdy starał się odlecieć najbliższym samolotem do Europy, do Ameryki, byle gdzie. Do Luandy ściągali Portugalczycy z całej Angoli. Z najdalszych zakątków przyjeżdżały karawany samochodów wyładowanych ludźmi i bagażem. Mężczyźni zarośnięci, kobiety wymięte i rozczochrane, dzieci brudne i senne. Po drodze uciekinierzy łączyli się w długie kolumny i tak przemierzali kraj, bo im większa gromada, tym bezpieczniej. Z początku zajmowali w Luandzie hotele, ale potem nie było już miejsc, więc kierowali się prosto na lotnisko. Wokół lotniska powstało koczownicze miasto, bez ulic i domów. Ludzie mieszkali pod gołym niebem, wiecznie zmoknięci, bo ciągle padały deszcze. Żyli teraz gorzej niż czarni w sąsiadującej z lotniskiem dzielnicy afrykańskiej, ale przyjmowali to apatycznie, z ponurą rezygnacją, nie wiedząc, kogo przeklinać za swój los. Salazar już nie żył, Caetano uciekł do Brazylii, a w Lizbonie rządy ciągle się zmieniały.
Wszystkiemu winna była rewolucja, bo przedtem panował spokój. Teraz rząd obiecał czarnym wolność, czarni pobili się między sobą, palą i mordują. Oni nie są zdolni do rządzenia. Czarny to tak: wypić, a potem spać cały dzień. Nawiesza na siebie koralików i chodzi zadowolony. Pracować? Tutaj nikt nie pracuje. Oni żyją jak sto lat temu. Jak sto, panie? Jak tysiąc! Ja widziałem takich, co żyją jak tysiąc lat temu. A co można wiedzieć, jak było tysiąc lat temu? Pewnie, że można, każdy wie, jak było. Tego kraju więcej nie będzie. Mobutu weźmie kawałek, ci z południa wezmą kawałek i tak się skończy. Żeby tylko zaraz stąd odlecieć. Żeby na to więcej nie patrzeć. Ja tu włożyłem czterdzieści lat pracy. Całą swoją krwawicę. Kto mi teraz zwróci? Pan myśli, że można zacząć życie od nowa?

Rozdział: Depesze
(…)
wtorek, 4 listopada (nerwy, nerwy)
Wstałem o trzeciej w nocy, żeby spokojnie przygotować komentarz dla PAP. Ledwie jednak zszedłem na dół do recepcji i uruchomiłem telex, kiedy weszło pięciu drabów z automatami i prosto do mnie: siedzieć, nie ruszać się. Obudzili Felixa, który spał na kanapie jak kamień, i zażądali listy gości hotelowych. Będą robić rewizję i wszystkich zawiozą na policję, na przesłuchanie. Wróg jest wewnątrz miasta, w tej dzielnicy, w tym hotelu. Piąta kolumna. Infiltracja. Zwieźli na dół kilkunastu przerażonych, zaspanych ludzi. Żadne perswazje nie miały sensu. Nie wolno mówić! wołał najważniejszy trzymając pistolet w górze, tak jak sędziowie startowi na zawodach lekkoatletycznych. Lepiej byś, braciszku, wyżywał się na froncie, chciałem mu powiedzieć. Czekaliśmy dalej, ale jak zwykle

Zamów książkę

Zobacz zwiastun filmu