„Matka dzieci przeklętych. Moja podróż do krainy nadziei” to poruszająca reporterska opowieść Anji Ringgren Lovén, która założyła w Nigerii ośrodek „Land of Hope” ratujący dzieci oskarżone o czary. Książka powstała we współpracy z duńską dziennikarką Julie Moestrup, na język polski przetłumaczyła Ewa M. Bilińska.
Kiedy 30 stycznia 2016 roku Anja Ringgren Lovén uczestniczyła w misji ratunkowej w niewielkiej wiosce w stanie Akwa Ibom w Nigerii, nie przypuszczała, że ten dzień zmieni całe jej życie. Cudem udało się jej wtedy ocalić oskarżonego o czary i wykluczonego przez lokalną społeczność trzyletniego chłopca o imieniu Hope, któremu groziła śmierć głodowa.
Zdjęcie, na którym poi go wodą, stało się viralem, a dzięki zaangażowaniu mediów cały świat mógł się dowiedzieć o jej organizacji charytatywnej, która od 2012 roku chroni i ratuje dzieci oskarżone w Nigerii o bycie złymi czarownikami.
W ciągu dziesięciu lat prowadzenia „Land of Hope” Anja wraz z mężem uratowała od tortur, głodu, bólu i śmierci prawie setkę dzieci. „Matka dzieci przeklętych” to szczera i inspirująca reporterska opowieść o domu, który dla nich stworzyła, ale też o odwadze, realizowaniu marzeń, szukaniu swojego miejsca w świecie, a także biograficzna historia odrodzenia z chaosu i bólu, jakim było wcześniejsze życie Anji.
Jedno zdjęcie poruszyło cały świat. Mnie również. Wiedziałam, że muszę pojechać do Nigerii i poznać bliżej tę historię. Anja i uratowany od śmierci głodowej Hope zostali bohaterami odcinka programu „Kobieta na krańcu świata” i pełnometrażowego filmu dokumentalnego, a ja zyskałam bratnią duszę. Anji nie sposób ująć w żadne ramy, jest jak kolorowy ptak. Złożona ze sprzeczności: krucha i silna jednocześnie, ale też niezwykle zdeterminowana i skuteczna w działaniu. Gdyby odwaga miała imię i nazwisko, to nazywałaby się Anja Ringgren Lovén.
Martyna Wojciechowska
Fragment wywiadu Klaudii Kolasy z Anją Ringgren Lovén na portalu kobieta.gazeta.pl:
Dlaczego niektórzy ludzie w Nigerii wierzą, że ich dzieci mają nadprzyrodzone moce?
To złożony problem, którego źródłem są korupcja, bieda i ignorancja. Ludzie wierzą, że dziecko ma nadprzyrodzone moce, jeśli za dużo płacze, gorączkuje albo przez długi czas choruje. Czasem obwiniają je za choroby czy nieszczęścia osób z rodziny, a czasem winią dziecko za bycie dzieckiem. Za to, że jest uparte i nieposłuszne, że podkrada coś rodzicom, ucieka. Potem dzieje się coś złego i myślą, że to przez osobowość malucha. Idą do miejscowego pastora albo znachora, a ten, żeby zarobić, potwierdza ich obawy. Mówi, że trzeba odprawić egzorcyzmy. „Twoje dziecko to wiedźma, zapłać mi tyle i tyle, a uwolnię je od złych mocy”. Czasem ci pastorzy sami wierzą, że to prawda. Nie myślą o tym, że choroby mogą brać się z warunków, w jakich żyją. Z ekstremalnej biedy, braku dostępu do czystej wody. Chorują na tyfus i malarię, ale nie mają żadnej wiedzy na temat tych chorób. Z tego powodu łączą swoje objawy z przesądami. W tej chwili w Land of Hope mamy 92 dzieci. Myślę, że gdybyś zapytała każde z nich, dlaczego zostały oskarżone o uprawianie czarnej magii, ponad połowa odpowiedziałaby: „bo zmarła moja matka, bo zmarł mój ojciec, bo umarł mój wujek”. A jeśli drążyłabyś temat i zapytała: „Jak to możliwe, przecież ich nie zabiłeś!”, odpowiedziałyby: „Nie, ale moja macocha/mój ojczym mówią, że jestem wiedźmą. Że mam nadprzyrodzone moce”.
Macocha lub ojczym?
Zauważamy pewną prawidłowość. Często dzieci, które są oskarżane o czary, to dzieci, którym zmarł rodzic lub których rodzice się rozstali i weszli w nowe związki. Przykładowo mężczyzna znajduje sobie nową partnerkę, a ona nie chce mieć pasierba czy pasierbicy. To przekłada się na codzienne życie. Od początku dziecko dostaje mniej jedzenia, kobieta jest o nie zazdrosna. Trzeba pamiętać, że ludzie, których spotykamy, nie są bogatymi Nigeryjczykami, żyjącymi w dużych domach. Tacy nie oskarżają swoich dzieci. W wioskach jest straszna bieda. Ludzie żyją w trudnych warunkach, mają po 10-12 dzieci. To brzmi okrutnie, ale czasem wiara w to, że muszą porzucić dziecko, jest dla nich sposobem na przetrwanie. Wówczas mają mniej osób do wykarmienia. A skoro tak mówi pastor, to wierzą, że postępują słusznie.
Cały wywiad dostępny tutaj.