matka dzieci przeklętych

29 września 2023

"Matka dzieci przeklętych" Anja Ringgren Lovén

Udostępnij post
matka dzieci przeklętych

„Matka dzieci przeklętych. Moja podróż do krainy nadziei” to poruszająca reporterska opowieść Anji Ringgren Lovén, która założyła w Nigerii ośrodek „Land of Hope” ratujący dzieci oskarżone o czary. Książka powstała we współpracy z duńską dziennikarką Julie Moestrup, na język polski przetłumaczyła Ewa M. Bilińska.

Kiedy 30 stycznia 2016 roku Anja Ringgren Lovén uczestniczyła w misji ratunkowej w niewielkiej wiosce w stanie Akwa Ibom w Nigerii, nie przypuszczała, że ten dzień zmieni całe jej życie. Cudem udało się jej wtedy ocalić oskarżonego o czary i wykluczonego przez lokalną społeczność trzyletniego chłopca o imieniu Hope, któremu groziła śmierć głodowa.
Zdjęcie, na którym poi go wodą, stało się viralem, a dzięki zaangażowaniu mediów cały świat mógł się dowiedzieć o jej organizacji charytatywnej, która od 2012 roku chroni i ratuje dzieci oskarżone w Nigerii o bycie złymi czarownikami.

W ciągu dziesięciu lat prowadzenia „Land of Hope” Anja wraz z mężem uratowała od tortur, głodu, bólu i śmierci prawie setkę dzieci. „Matka dzieci przeklętych” to szczera i inspirująca reporterska opowieść o domu, który dla nich stworzyła, ale też o odwadze, realizowaniu marzeń, szukaniu swojego miejsca w świecie, a także biograficzna historia odrodzenia z chaosu i bólu, jakim było wcześniejsze życie Anji.

Jedno zdjęcie poruszyło cały świat. Mnie również. Wiedziałam, że muszę pojechać do Nigerii i poznać bliżej tę historię. Anja i uratowany od śmierci głodowej Hope zostali bohaterami odcinka programu „Kobieta na krańcu świata” i pełnometrażowego filmu dokumentalnego, a ja zyskałam bratnią duszę. Anji nie sposób ująć w żadne ramy, jest jak kolorowy ptak. Złożona ze sprzeczności: krucha i silna jednocześnie, ale też niezwykle zdeterminowana i skuteczna w działaniu. Gdyby odwaga miała imię i nazwisko, to nazywałaby się Anja Ringgren Lovén.

Martyna Wojciechowska
Fragment wywiadu Klaudii Kolasy z Anją Ringgren Lovén na portalu kobieta.gazeta.pl:
Dlaczego niektórzy ludzie w Nigerii wierzą, że ich dzieci mają nadprzyrodzone moce?

To złożony problem, którego źródłem są korupcja, bieda i ignorancja. Ludzie wierzą, że dziecko ma nadprzyrodzone moce, jeśli za dużo płacze, gorączkuje albo przez długi czas choruje. Czasem obwiniają je za choroby czy nieszczęścia osób z rodziny, a czasem winią dziecko za bycie dzieckiem. Za to, że jest uparte i nieposłuszne, że podkrada coś rodzicom, ucieka. Potem dzieje się coś złego i myślą, że to przez osobowość malucha. Idą do miejscowego pastora albo znachora, a ten, żeby zarobić, potwierdza ich obawy. Mówi, że trzeba odprawić egzorcyzmy. „Twoje dziecko to wiedźma, zapłać mi tyle i tyle, a uwolnię je od złych mocy”. Czasem ci pastorzy sami wierzą, że to prawda. Nie myślą o tym, że choroby mogą brać się z warunków, w jakich żyją. Z ekstremalnej biedy, braku dostępu do czystej wody. Chorują na tyfus i malarię, ale nie mają żadnej wiedzy na temat tych chorób. Z tego powodu łączą swoje objawy z przesądami. W tej chwili w Land of Hope mamy 92 dzieci. Myślę, że gdybyś zapytała każde z nich, dlaczego zostały oskarżone o uprawianie czarnej magii, ponad połowa odpowiedziałaby: „bo zmarła moja matka, bo zmarł mój ojciec, bo umarł mój wujek”. A jeśli drążyłabyś temat i zapytała: „Jak to możliwe, przecież ich nie zabiłeś!”, odpowiedziałyby: „Nie, ale moja macocha/mój ojczym mówią, że jestem wiedźmą. Że mam nadprzyrodzone moce”.

Macocha lub ojczym?

Zauważamy pewną prawidłowość. Często dzieci, które są oskarżane o czary, to dzieci, którym zmarł rodzic lub których rodzice się rozstali i weszli w nowe związki. Przykładowo mężczyzna znajduje sobie nową partnerkę, a ona nie chce mieć pasierba czy pasierbicy. To przekłada się na codzienne życie. Od początku dziecko dostaje mniej jedzenia, kobieta jest o nie zazdrosna. Trzeba pamiętać, że ludzie, których spotykamy, nie są bogatymi Nigeryjczykami, żyjącymi w dużych domach. Tacy nie oskarżają swoich dzieci. W wioskach jest straszna bieda. Ludzie żyją w trudnych warunkach, mają po 10-12 dzieci. To brzmi okrutnie, ale czasem wiara w to, że muszą porzucić dziecko, jest dla nich sposobem na przetrwanie. Wówczas mają mniej osób do wykarmienia. A skoro tak mówi pastor, to wierzą, że postępują słusznie.

Cały wywiad dostępny tutaj.