Madmuazelka

23 maja 2023

"Madmuazelka" - nowa powieść Grażyny Plebanek

Udostępnij post
Madmuazelka

„Madmuazelka” to nowa powieść Grażyny Plebanek, która ukazuje się po 7 latach pisania esejów i felietonów. Specjalistka od wciągających kobiecych historii tym razem zabiera nas nad Bałtyk i do Paryża.

Latem 1986 roku w starym nadbałtyckim bunkrze umiera szanowany członek lokalnej społeczności – lekarz, ojciec, mąż. Jeszcze tej samej nocy szesnastoletnia Mad, która ostatnia widziała doktora Marka żywego, wyjeżdża do Paryża i na stałe opuszcza Polskę. Wiele lat później, gdy będzie już uznaną lingwistką i wyzwoloną obywatelką Europy, na jej trop wpadnie Jakub, syn Marka. Zagubiony szuka kogoś, kto weźmie odpowiedzialność za jego złamane życie, nie dostrzega jednak, że już dawno pomylił sprawców z ofiarami.

W „Madmuazelce” Grażyna Plebanek opowiada dwie równoległe historie rodzinne, w których pamięć służy temu, by zapomnieć, a prawda – jak w greckiej tragedii – może okazać się przyczyną klęski. „Madmuazelka” to jednocześnie książka o budowaniu nowych wspólnot, o kształtowaniu tradycji wolnej od przesądów i obalaniu murów, które rosły pokoleniami.

„Madmuazelka” to sensualna, mistrzowsko spleciona i pełna kryminalnego wręcz suspensu obyczajowa powieść, w której autorka wraca do tego, w czym jest najlepsza: opowiadania wciągających ludzkich losów. Zwłaszcza tych kobiecych.

W „Madmuazelce” Grażyny Plebanek jest wszystko, co lubię: opowiedziana z wprawą i pasją mała historia zwyczajnych ludzi, przez których losy poznajemy także wielką historię Polski, Europy i świata. To opowieść o pełnej wstydu ciszy, w której gniją zatajone akty przemocy i o potędze słowa, które może łudzić, przyprawiać o szaleństwo, zabijać, ale także leczyć; o niełatwej możliwości stworzenia nowych więzi rodzinnych oraz lepszych form macierzyństwa i erotycznej miłości. Będziecie śledzić losy Mad, Jakuba, Kaliny i innych z zapartym tchem, bo w czterech pokoleniach bohaterów „Madmuazelki” odnajdziecie swoich bliskich, znajomych i samych siebie.

Joanna Bator

Milczenie i wyparcie – to kluczowe słowa w tej historii, która rozgrywa się pomiędzy Ustką, Warszawą a Paryżem. Grażyna Plebanek, autorka wielu powieści o kobietach, tym razem przygląda się również mężczyznom i międzypokoleniowym przekazom. Zadaje pytanie, jak poradzić sobie z dziedzictwem ojca alkoholika i przemocowca? Czy można uwolnić się od przeszłości? I czy warto przepraszać? „Madmuazelka” porusza kwestie związane z tożsamością, życiem między kulturami, ale jednocześnie jest bardzo wciągającą opowieścią z zagadka kryminalną w tle.

Justyna Sobolewska
8 RZECZY, KTÓRYCH NIE WIECIE O GRAŻYNIE PLEBANEK
Grażyna Plebanek "Madmuazelka"
fot. Rafał Masłow
  • Byłam w Afryce. Spędziłam miesiąc w Kongu, pracując nad powieścią „Pani Furia”. Mieszkałam w Kiszasie, oprowadzał mnie po niej były bokser ze złamanym nosem. Jeździliśmy busikami, z których ludzie zwisali jak winogrona, niektóre z tych pojazdów wywracały się na wertepach, na szczęście nie te, którymi jechaliśmy.
  • Wielkie plakaty z moim zdjęciem wiszą w metrze w Brukseli od ponad 10 lat. Pojedźcie na stację Gare de l’Ouest, tam na poziomie -3 znajdziecie moje zdjęcie autorstwa Stephana Vanfleterea, zdobywcy World Press Photo. Drugie znajduje się w centrum Brukseli przy Rue Royale 76.
  • Król Belgii Albert II ściskał mi rękę. Otwarcia wystawy w metrze dokonał król Albert, którego wtedy poznałam. Zapytał, czy chcę zostać w Brukseli, i że jestem tu mile widziana. No i zostałam.
  • Steven King uściskał mnie, kiedy zeszłam ze sceny festiwalu literackiego w Toronto po przeczytaniu fragmentu tekstu z powieści „Nielegalne związki” po angielsku. Rozmawialiśmy przedtem, wiedział, że bardzo się denerwowałam, bo publiczność była ogromna. Dlatego po wszystkim pogratulował mi spontanicznie.
  • Uwielbiam zbierać kasztany. Wkładam je do doniczek, a one rosną, jak szalone. Przesadzam je potem do ziemi. Tak zostałam sadowniczką.
  • Uczyłam boksu i samoobrony uchodźczynie z Afryki i z Ukrainy (bo sama uprawiam kick-boxing i muay thai od kilkunastu lat).
  • Nie jestem mistrzynią small talku. Męczy mnie i nudzi, zdecydowanie bardziej wolę rozmowy o czymś.
  • Czasem lubię sobie usiąść i się pogapić. Jak dawniej siadano na przyzbie.
Fragment książki „Madmuazelka”:

Część pierwsza
MAD:
Podobno go zabiłam. Nikt nigdy nie zapytał: „Dlaczego pani to zrobiła?”. A ja zapamiętałam krzyk dziecka. Przestała wołać, ale jej głos we mnie został. Budził mnie potem latami, jak ptasi wrzask: „Mad, Mad!”.

Z wydarzeń tamtej nocy jeszcze coś weszło mi w bebechy – te chwile przed – przed moim strachem, przed jej wołaniem. Minuty, godziny, tygodnie, lata, kiedy działa się potworność.

Po wszystkim, gdy sczepione dłońmi gnałyśmy, walcząc o oddech wśród porywów nadbałtyckiego wiatru, wtedy byłyśmy żywe. Ten bieg tkwi w moim ciele, daje mi siłę. Reszta wydarzeń tamtej nocy to gromadzenie „faktów”, uporczywa obsesja pragnących dowiedzieć się, „kto zabił”, pogoń za sensacją przebrana w kostium sprawiedliwości.

Życie to antykryminał. Od pytania „kto zabił” ważniejsze bywa: „Dlaczego wcześniej nie zrobił tego ktoś inny?”.

Po latach trafiłam w Paryżu na tylne wejście do starego kościoła. Drewniane wrota wydawały się ostatecznie zatrzaśnięte, okucia wiły się floralnym zawijasem, jakby zacierały ślad po tym, co kiedykolwiek żyło w środku. Górą jaśniał wykuty w murze napis: Cognoscetis Veritatem et Veritas Liberabit
Vos – „Poznasz prawdę, a prawda cię wyzwoli”.

Jestem specjalistką od słów. Na ich podstawie mogłabym opracować wykres przewidywanych konfliktów, w skali makro i mikro, od wojen między mocarstwami po walki między małżonkami. Słowa to probierze nastrojów i precyzyjne narzędzia do ich kształtowania. Tak zwana prawda jest wytrychem. Pisana przez duże „P”, pozwala manipulować milionami. Prawda przez małe „p” to szary budulec codzienności. „Tak to już jest”, „Tak przecież zawsze było”, „Tak być musi”. Ta prawda znosi razy w ciszy. Zakwitnie podbitym okiem, pociemnieje dziurą po wybitym zębie, zaczerwieni się plamą krwi na sukience, krwi ze złamanego nosa.

Pamiętam okucia na tamtych drzwiach kościelnego zaplecza. Wyglądały jak węże, jeden podnosił łeb.