„Fejm” to nie tylko przewrotny thriller, w którym prawda ma wiele twarzy. Joanna Opiat-Bojarska otworzyła wiele zamkniętych dla publiczności drzwi, wniknęła do środka i obnażyła prawdę o mechanizmach rządzących światem sław.
Jeszcze poprzedniego wieczoru Alex Skorupsky świętował premierę filmu, rano budzi się w zupełnie innej rzeczywistości. Jego dziewczyna Agnieszka zniknęła, a kamery zarejestrowały, jak jej samochód potrąca kobietę, z którą Skorupsky’ego łączyło coś więcej niż tylko służbowa relacja.
Jeśli Alex nie odnajdzie Agnieszki przed policją, jego budowana latami kariera będzie skończona. Tylko czy Alex jest równie krystaliczny, jak bohaterowie, których gra w filmach? I czy szuka zaginionej dziewczyny, aby ją ocalić? Czy może… chce ją uciszyć na zawsze?
Przeczytajcie fragment książki „Fejm”:
Skrócił mycie zębów do czterdziestu sekund, ulubioną kawę zamienił na espresso i zrezygnował z przemyślanego wybierania ciuchów. Wciągnął na siebie żelazny zestaw: niebieskie dżinsy, granatową koszulę i białe adidasy. Buty sportowe dodawały mu pewności siebie, dżinsy – swobody, a koszula podkreślała kolor jego oczu.
Stanął przed drzwiami i zerknął na zegarek. Jedenasta pięćdziesiąt osiem. Mógł już wychodzić. Chociaż nie.
Cofnął się do salonu po portfel. Jakoś będzie musiał zapłacić za powrót do domu, a skoro nie ma komórki, nie skorzysta z płatności w aplikacji. Złapał też kartki, na których znajdował się tekst. Pomyślał, że w taksówce przebiegnie po nim wzrokiem, by odświeżyć sobie pamięć.
Gdy otworzył drzwi i zrobił krok na klatkę schodową, zauważył dwóch umundurowanych policjantów. Byli młodzi, trochę zagubieni i zdziwieni jego widokiem. Zupełnie, jakby szykowali się na spotkanie z nim, ale jeszcze nie byli gotowi.
– Pan Alex Skorupsky? – spytał jeden z nich.
– O co chodzi?
– Komenda Rejonowa Policji, aspirant Tęcza, możemy wejść?
W odpowiedzi Alex zamknął za sobą drzwi, przekręcił klucz w zamku i zrobił trzy kroki w stronę schodów. Policjanci stali ciągle w tym samym miejscu i wpatrywali się w niego.
– Spieszę się – wyjaśnił Alex.
– To ważne.
– Ważny to ja mam casting. Zacznie się za… – Spojrzał na zegarek. – No właśnie się zaczyna. Tak więc sami panowie rozumiecie. – Wszedł na schody.
– Chwileczkę.
– Panowie, ja naprawdę bardzo chętnie bym z wami porozmawiał. Rzadko przyjmuję u siebie policjantów, za to często ich grywam. No ale niestety, nie ma zmiłuj. Biegnę na dół, jeśli chcecie, możecie mi towarzyszyć.
Nie czekał na odpowiedź. Ruszył. Policjanci zrobili to samo.
– Pani Agnieszka Dzikowska została w pana mieszkaniu?
– Że co?
– Czy zastaliśmy panią Agnieszkę Dzikowską?
Alex zwolnił.
– Nie, dlaczego?
– A kiedy wróci?
– Skąd mam wiedzieć? – oburzył się.
– Mieszkacie razem.
– No co pan!
– Byliśmy u niej, ale jej współlokatorka powiedziała, że pani Dzikowska mieszka u pana.
– Bzdura. Czemu miałaby u mnie mieszkać?
– Bo jesteście parą.
Alex dotarł już do parteru. Przed drzwiami stała taksówka. Zatrzymał się, przebiegł wzrokiem po jednym z mężczyzn, żałując, że nie ma czasu na rozmowę. Tęcza jakoś nie pasował mu na policjanta. Zadawał pytania jak paparazzi. Przemknęło mu przez myśl, że wczoraj ktoś widział go z Agnieszką i dziś chciał potwierdzić szmatławe przypuszczenia.
– Parą? – Roześmiał się, okazując szczere zdziwienie. – Bzdura. – Ruszył do czekającej na niego taksówki.
– Proszę poczekać. Wiemy, że pan ją zna, musimy ją znaleźć. Wczoraj jej volkswagen beetle potrącił człowieka. Ofiara walczy o życie.
– Agnieszka…? – Stanął jak wryty. – Nic jej nie jest?
– Szukamy jej.
– A ofiara… – Chciał wyartykułować sensowne pytanie, ale spojrzał na zegarek. – Przepraszam, naprawdę muszę jechać. – Kiwnął dłonią, wsiadł do auta i zamknął za sobą drzwi.
Samochód ruszył, a kiedy wyjechali z Białego Kamienia na skrzyżowanie Boboli z Rakowiecką, Alex zakrył oczy dłońmi. Musiał pozbyć się obrazów, którymi zaczął bombardować go mózg. Obrzydliwa żółć na desce rozdzielczej. Cienka kierownica bardziej przypominała gamingową niż prawdziwą. Palec zmierzający do wyświetlacza. Nagłe szarpnięcie i ból w klatce piersiowej. Logo volkswagena.