Klucze do zrozumienia Turcji
15 lipca miną dwa lata od nieudanego puczu wojskowego przeciw coraz bardziej dyktatorskiej władzy Erdoğana. Nie udał się, bo nie poparła go ani większość społeczeństwa, ani wojska, ani nawet opozycyjnych polityków. Dlaczego? „Rzeź na Tarlabaşi. Opowieść o nowej Turcji” znakomity reportaż debiutującego Thomasa Orchowskiego, sugestywnie opisuje współczesną Turcję, Turków i „tureckość”, pozwalając zrozumieć nie tylko porażkę puczystów, ale w ogóle ów kraj, do którego w ostatnich latach nierzadko się porównujemy, oraz jego mieszkańców.
Jak to się stało, że tytułowe Tarlabaşı – niegdyś wielokulturowa wyspa w centrum Stambułu, pełna Lewantyńczyków, Greków, Ormian czy Żydów, dzielnica, której mieszkańcy od zawsze byli wrogami tureckiej władzy, i miejsce śmierci naszego Mickiewicza – to dziś slums w środku miasta? Gdzie podział się modny, światowy Konstantynopol, do którego ściągali bogaci Europejczycy, podróżując słynnym Orient Expressem, unieśmiertelnionym w kryminale Agathy Christie? Czym w historii kraju stało się proklamowanie przez Atatürka w 1923 roku świeckiej republiki na wzór zachodni i dlaczego rządy Erdoğana odeszły od jej ideałów?
Jaki jest stosunek Turków do przeszłości, znaczonej krwawymi pogromami Greków, Ormian i Żydów? Dlaczego co trzeci Turek nie chce mieć za sąsiada chrześcijanina, a choć według sondaży ledwie kilkanaście procent opowiada się jednoznacznie przeciwko Zachodowi, zwycięża tam wizja nowoczesności, której wyrazem jest architektoniczna „dubaizacja” Stambułu, a nie prawa człowieka, równouprawnienie czy demokracja jako taka? Co naprawdę oznacza hüzün – specyficzna turecka melancholia, tyleż stan ducha, co sposób życia, określana też jako zamyślenie albo smutek?
Na te i wiele innych pytań Orchowski odpowiada, relacjonując swoje podróże po całym kraju, bo nie tylko Stambuł jest tu ważny, choć właśnie tam jak w soczewce skupia się teraz konflikt centrum – peryferia funkcjonujący dotąd w skali całej Turcji. Rozmawia z przedstawicielami mniejszości narodowych, z młodym nacjonalistą i z transseksualnymi prostytutkami (jedna obsługiwała m.in. nieobrzezanego rabina) o piekle nietolerancji, opowiadając przy okazji o zdumiewającej karierze wielkiej diwy Bülent Ersoy – transseksualnej gwiazdy w muzułmańskim kraju. Opisuje legendarną żonę Atatürka, wzór kobiet postępowych i… zakupy, robione na warszawskim Kole przez panią prezydentową Erdoğan.
Słucha socjologów, charakteryzuje nowe tureckie kino i rozmawia z Canem Dündarem, legendarnym redaktorem naczelnym „Republiki” (takiej ichniej „Wyborczej”), który po wypuszczeniu z więzienia wyemigrował do Niemiec. Trafia też do pałacu do doradczyni prezydenta, którą m.in. pyta o podział w narodzie. – Widzi pan, żeby on był podzielony? – odparowała Saadet Oruç, choć do więzień trafiają kolejne tysiące Turków, którzy Turkami nie są, bo nie popierają prezydenta. – Turcja jest zjednoczona jak nigdy – dodała.
Brzmi znajomo? Wiele tu wątków, które brzmią dziwnie swojsko, by wspomnieć spiskową teorię, wedle której Turcy za wszystkie swe niepowodzenia obarczają Żydów, nazywanie tych, którzy zginęli w czasie próby ostatniego przewrotu, „męczennikami”, nakładanie kar finansowych na „niewłaściwe” media czy to, że władza uważa, iż Europejczycy nienawidzą Turcji, bo jej… zazdroszczą, albo że każdy, kto atakuje Wodza, jest zdrajcą.
Warto pamiętać, że autorem tej arcyciekawej książki, pełnej faktów, anegdot, analiz i postaci z różnych kręgów, mieszającej historię, współczesność, politykę i obyczaje, jest zaledwie dwudziestosześcioletni reporter, co świadczy o tym, że nasi wielcy mistrzowie gatunku mają znakomitych następców, a polska szkoła reportażu w nowym pokoleniu ma się doskonale.
Gdy wchodzę do meczetu – a co, jeśli nie meczet, jest symbolem Wschodu – szukam na podłodze i na ścianach kamyków, kafelków i kafli, okruchów ceramiki i szkła, układających się w mozaiki. A ponieważ islam zabrania, by sztuka odzwierciedlała wiele form życia (choć często artysta ma za nic radykalnie rozumiane prawidła religii), często mozaiki tworzą znaki geometryczne i labirynty, niepojęte, skrywające tajemnicę. Wiem, że stoi za nimi jakiś zamysł. Trzeba tylko odnaleźć klucz.
Książka Orchowskiego jest zarazem mozaiką i kluczem do Turcji. Ułożona z fragmentów pozornie oderwanych od siebie, pokazuje, jak poplątanym światem jest Turcja, kraj z wieloma pamięciami, wieloma tradycjami, z nienawiścią, z miłością, z odmieńcami i z dyktatorami. Turcja Turków, Greków, Żydów i Kurdów. Turcja świeckich nacjonalistów, religijnych obłąkańców i polityków, którym marzy się władza sułtanów. Turcja odrzuconych i przygarniętych, transwestytów, homoseksualistów, hetero. Od luksusów Pera Hotel po Wyspę Psów, zwierzaków zagłodzonych na śmierć.
Turcja? A może i inne kawałki świata, które pogubiły się na swoich drogach. Pachnie to na dodatek rybą z Bosforu, śmieciami wielkiej metropolii, ciężkimi perfumami Wschodu, kawą i anyżkową rakı. Fascynująco i groźnie. Kawał rzetelnej reporterskiej pracy.
Paweł Smoleński
Ta książka nie jest bezstronna. Thomas Orchowski nie ukrywa swoich sympatii, nie udaje chłodnego, uzbrojonego w szkiełko i oko analityka. Opowiada o SWOJEJ Turcji – takiej, jaką zobaczył, poczuł i która go, nie mam wątpliwości, zafascynowała. A zobaczył i poczuł wiele, zaś fascynacja okazała się głęboka. Dodał do tego setki, a może tysiące stron przeczytanych w kilku językach książek, raportów, artykułów. Ten bagaż nie odbiera jego książce lekkości, choć obraz, jaki wyłania się z „Rzezi na Tarlabaşı”, nie przypomina kolorowych folderów reklamujących wypoczynek nad Morzem Śródziemnym. Lektura uświadamia nam, jak mało wiemy o tym wielkim i ważnym kraju.
Wojciech Górecki
Thomas Orchowski pokazuje w swojej książce na przykładzie losów zwykłych ludzi, jak Turcja dramatycznie zmieniła się w XX wieku. Z kraju zamieszkanego przez liczne niemuzułmańskie mniejszości: Ormian, Greków, Asyryjczyków, Żydów czy Lewantyńczyków, stała się państwem, gdzie dziś niemal sto procent mieszkańców stanowią muzułmanie. To „zniknięcie” ludności niemuzułmańskiej nastąpiło poprzez ludobójstwo, czystki etniczne i przymusową migrację, dokonane przez tureckie elity zafascynowane ideałami Zachodu, szczególnie wizją jednolitego państwa narodowego. Jednak problem kurdyjski Turcji, będący od kilku dekad jej piętą achillesową oraz współczesna głęboka polaryzacja polityczna społeczeństwa tureckiego boleśnie unaoczniają pozorność narodowej jednolitości. Ta okrutna lekcja tureckiej historii jest tym ważniejsza, że podobne procesy rozegrały się także w Europie. W efekcie paradoksalnie Turcja okazuje się bardziej europejska niż na pierwszy rzut oka nam się wydaje.
Adam Balcer
Thomas Orchowski urodzony w Montrealu w Kanadzie. Na co dzień pracuje w Radiu TOK FM. Relacjonował z Bałkanów kryzys migracyjny, teksty publikował między innymi w „Gazecie Wyborczej”, „Krytyce Politycznej” i „Tygodniku Powszechnym”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu. Prywatnie interesuje się wszystkim tym, co się „nie klika”.