Okładka książki Oksany Zabużo "Po trzecim dzwonku" umieszczona na jednolitym żółtym tle.

24 kwietnia 2025

"Po trzecim dzwonku" - Oksana Zabużko

Udostępnij post
Okładka książki Oksany Zabużo "Po trzecim dzwonku" umieszczona na jednolitym żółtym tle.

„Po trzecim dzwonku” to nie tylko tytuł najnowszego zbioru opowiadań jednej z najważniejszych współczesnych pisarek ukraińskich – to także metaforyczne wezwanie do uważności, do wsłuchania się w kobiece doświadczenia wojny, historii i codzienności.

W nowej książce Oksany Zabużko znajdziemy historie układane jak korale – na nowo, z czułością i odwagą, by wydobyć ich nowe znaczenia w zmieniającym się świetle rzeczywistości.

Zabużko odwraca klasyczną zasadę Hemingwaya – w jej opowiadaniach to kobiety są w centrum.

To one konfrontują się z przemocą historii, niosą ją na własnych barkach i ciałach, bez pośrednictwa mężczyzn. To kobiety, które szukają „witaminy siostrzeństwa” – solidarności i zrozumienia w świecie, w którym to, co prywatne, nieustannie splata się z tym, co polityczne.

Książka powstała we współpracy tłumaczy: Katarzyny Kotyńskiej, Joanny Majewskiej-Grabowskiej, Dawida Mońki i Renaty Rusnak – dzięki nim polscy czytelnicy mają szansę doświadczyć tej literatury z pełną mocą i autentyzmem.

„Po trzecim dzwonku” to poruszający głos kobiety, która nie boi się patrzeć historii prosto w oczy. I która – poprzez literaturę – daje odwagę innym, by robiły to samo.

Fragment książki „Po trzecim dzwonku”:

Ułożyć wybór „małej prozy” z prawie trzydziestu lat to zawsze wyzwanie. Nawet jeśli autor lubi, jak Alice Munro czy pisząca te słowa, przy każdym kolejnym wydaniu na nowo układać swoje zbiory opowiadań jak rozsypane korale, mieszając rzeczy stare i nowe z czystej radości komponowania – z ciekawości, jakie światło rzucą na siebie nawzajem postawione obok siebie – zawsze jest to w sposób nieunikniony, nawet jeśli niekoniecznie widoczny dla czytelnika, jakieś podsumowanie i nie sposób przed tym uciec. Zwłaszcza podczas wojny.

Wojna w ogóle zmienia perspektywę postrzegania rzeczy zwykłych, to jak zmiana oświetlenia. Proszę, kobieto, oto twoje rozsypane korale, mówi wojna – każdy koralik ma inny kształt i wzór, wydmuchany niegdyś jak z płynnego szkła z palącej mieszaniny uczuć i obrazów i zastygły w słowach przedrukowywanych z języka w język – bierz je teraz na nowo w palce jeden po drugim, podnoś do oczu i oglądaj przy purpurowym świetlepłonących miast i kałuż spływającej krwi: czy na takim tle twój koralik zachowa kształt i wzór, czy nie roztopi się jak kawałek plastiku – czy nie wstyd proponować czegoś takiego ludziom, którzy teraz wiedzą o życiu i śmierci znacznie więcej, niż mogą opowiedzieć poranne wiadomości?…

Dawno, dawno temu, w innym życiu – szesnaście lat temu, kiedy żadną wojną jeszcze w Europie nawet nie pachniało – w Polsce przetłumaczony został mój tom opowiadań Siostro, siostro. Jego jądro stanowiła „trylogia siostrzana” (Siostro, siostro – Dziewczynki – Bajka o kalinowej fujarce), która według pierwotnego zamysłu miała się rozrosnąć do „powieści w nowelach” czy też „antologii kobiecych przyjaźni”: planowałam przeprowadzenie mojej bohaterki, która w dzieciństwie straciła siostrę, przez całą amfiladę w taki lub inny sposób ważnych dla niej związków z innymi kobietami w poszukiwaniu tamtej, odebranej jej w dzieciństwie witaminy siostrzeństwa. Jak wielu moim poprzedniczkom, od Łesi Ukrainki i Virginii Woolf poczynając, mnie także nie dawała spokoju niewystarczająca reprezentacja tego tematu w literaturze. Jeszcze jako nastolatka, czytając Men without women Hemingwaya, próbowałam wyobrazić sobie tom Kobiety bez mężczyzn – i po raz pierwszy poczułam zaskoczenie rozmiarami genderowej asymetrii w otaczającym mnie świecie: „mężczyźni bez kobiet” – to i bez Hemingwaya wiadomo: wojsko, niebezpieczne zawody, front, przestępczość, sport rozkwaszonych nosów i śmiertelnego ryzyka, ostra konkurencja i wierna przyjaźń, słowem – osobny, arcyciekawy świat, brutalny, ale dynamiczny i pełen życia, podczas gdy „kobiety bez mężczyzn” to, domyślnie, sam smutek i niepełnowartościowość: wdowy, powojenne wsie pozbawione męskiej siły, stare panny bezskutecznie wyglądające narzeczonego, niewypełniona pustka, ontologiczny brak, dziura w ludzkim istnieniu, zupełnie jakby te kobiety same nie wiedziały, kim są i po co, dopóki nie przyjdzie mężczyzna i nie przebudzi ich pocałunkiem – innego ciągu skojarzeń kultura dominująca nam nie proponuje.